– lipiec
Koncert Gospel
Dużym zainteresowaniem cieszył się dzisiaj (tj. 29.07) koncert zespołu polonijnego z Anglii “Amen AdoraMus Najwyższemu emigranci”.
Wczoraj ponad czterdziestoosobowa grupa przybyła do Polski, po południu w Kielcach w Domu Kultury zdobyli pierwsze miejsce, wieczorem zagrali jeszcze w parafii św. Wojciecha w Kielcach a dzisiaj wystąpili w naszym kościele przy pełnej publiczności ewangelizacyjny program w stylu pop gospel. Wieczorem Zespół wrócił znów do Kielc, żeby wstąpić w koncercie laureatów na Kieleckiej Kadzielni przy udziale polskiego zespołu TGD.
Artyści cieszyli się życzliwym przyjęciem przez publiczność i maja zamiar jeszcze kiedyś odwiedzić naszą parafia.
ks. Marek Podyma
Nasz kościół staje się inspiracją
Przed kilkunastu laty, kiedy gościł w naszej parafii ks. Antoni Sokołowski, misjonarz z Afryki z Wybrzeża Kości Słoniowej trwały prace przy freskach w naszym kościele. Księdzu Antoniemu, który właśnie budował kościół w Afryce spodobały się freski i sprowadził do siebie jednego z artystów który przyozdobił jego kościół taką techniką artystyczna jak u nas.
Historia ma jednak dalszy ciąg. Biskup Diecezji San Pedro-en-Cote d` Ivoire z Wybrzeża Kości Słoniowej Jean –Jacques Koffi Oi Koffi, który obecnie buduje katedrę postanowił u nas na miejscu zobaczyć jak nasz kościół jest przyozdobiony i przy okazji wizyty w diecezji Kieleckiej dnia 25.07.2018 odwiedził naszą parafie. Szczegółowo oglądał kościół i jest poważnie zainteresowany współpracą z naszymi artystami. Nawiązał kontakt z Panem Tomaszem Morkiem.
Niewykluczone, że ta wizyta zaowocuje podobną aranżacją wnętrza afrykańskiego kolejnego kościoła, tym razem katedry.
Ks. Marek Podyma
Konserwacja 6-ciu zabytków ruchomych z kościoła Św. Stanisława B.M. w Chotelku Zielonym
Dnia 23-go lipca b.r. odbyła się wyjazdowa komisja składająca się z jednej strony z przedstawicieli Urzędu Ochrony Zabytków, który reprezentowali Wojewódzki Świętokrzyski Konserwator Zabytków pani Anna Żak Stobiecka i Pan Zbigniew Wojtasik z drugiej strony przedstawiciel inwestora proboszcz parafii św. Brata Alberta ks. Marek Podyma. Komisja miała za cel przekonać się o stanie prac przy trzech obrazach oraz przy krucyfiksie, kropielnicy i tablicy marmurowej z inskrypcjami. Ciekawostką jest fakt, że na rewersie obrazu św. Antoniego odnaleziono drugi obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wszystko wskazuje na to, że obydwa obrazy zespolone ze sobą, były kiedyś umieszczone na chorągwi. Stan zaawansowania prac możemy poznać z zamieszczonych zdjęć. Przed końcem roku odnowione zabytki powrócą do kościoła w Chotelku.
Ks.Marek Podyma
Pierwsze Buskie Organowe Lato u Brata Alberta
W niedzielę 15-go lipca 2018 roku tydzień po zakończeniu 24-go Międzynarodowego Festiwalu im. Krystyna Jamroz, rozpoczęliśmy w naszym kościele parafialnym inicjatywę nazwaną przez nas “I Buskie Organowe Lato u Brata Alberta”, która mam nadzieje stanie się początkiem stałej tradycji recitali Organowych w kościele św. Brata Alberta w Busku-Zdroju. Fakt, że w recitalach bierze udział około 250 osób potwierdza zapotrzebowanie na takie wydarzenia muzyczne. Do zapoczątkowania recitali skłoniła nas budowa klasycznego instrumentu w naszym kościele.
Pierwsze koncerty połączone są z czytaniem poezji okolicznościowej, która przeplata utwory organowe. Wykonawcą jest pan dr Emanuel Bączkowski, który zostanie Dyrektorem Artystycznym Buskiego Lata organowego u Brata Alberta. Przewidziani są również inni wykonawcy. Na razie utwory wykonywane są na cyfrowych organach firmy Viscont, ale po uruchomieniu klasycznych organów grać będziemy na koncertowym oryginalnym instrumencie. W niedzielę 5-go sierpnia wykonywane będą będą wybrane utwory Jana Sebastiana Bacha i odczytamy poezję związaną z okresem Postania Warszawskiego.
ks. Marek Podyma
ZAPROSZENIE
„GOSPA, MAJKA MOJA”, CZYLI NASZA PIELGRZYMKA DO MEDUGORJE
Choć o wyjeździe do Medugorje jeszcze w zeszłym roku, będąc na pielgrzymce rowerowej do Częstochowy, rozmawialiśmy w kategoriach niespełnionych marzeń, nie przypuszczaliśmy, że tak szybko nam się ziszczą. Pielgrzymka została zorganizowana w naszej parafii dzięki staraniom pani Celiny, przez biuro podróży z Kielc. Wyjechaliśmy 22 czerwca grupą 35-osobową o 18.45, po mszy św. odprawionej przez naszego kapłana – duchowego przewodnika księdza Marcina. W swojej homilii uświadomił nam, że jedziemy do Medjugorie, nie dla innych, a dla samych siebie – aby odnowić nasze przymierze z Bogiem, nawiązać z Nim bliską relację, dzięki pośrednictwu Jego Matki, wreszcie- aby umocnić swoją wiarę. Księdzu Marcinowi towarzyszył ojciec Waldemar ze Zgromadzenia Apostołów Jezusa Ukrzyżowanego, posługujący w Sanktuarium Św. Ojca Pio na Przeprośnej Górce koło Częstochowy. Muszę przyznać, że mieliśmy szczęście do przewodników, nie tylko duchowych; od pierwszego do ostatniego dnia pielgrzymki towarzyszyli nam piloci: pani Magda i pan Marek z Kielc, który nota bene, okazał się kopalnią wiedzy, nie tylko na temat zwiedzanych krajów, regionów i miast, ale w zasadzie na każdy temat sypał jak z rękawa anegdoty, cytaty, bon moty.
Sobota 23 czerwca 2018r.
Zaczął od Węgier, do których dotarliśmy po nocnej jeździe, zatrzymując się o poranku w pięknym zajeździe na krótki postój: Polak-Węgier –dwa bratanki (Lengyel, magyar – kétjóbarát)- wprawdzie język nas nie łączy – pochodzi z podrodziny ugrofińskiej, której daleko do słowiańskiej, ale sympatią darzymy się od wieków. O 7.40 wjeżdżaliśmy już do Chorwacji, której kształt, przypomina Nike z Samotraki. Z relacji naszego pilota, Dalmacja – najbardziej znana kraina Chorwacji, jest archetypem tego kraju, a nazwa jej stolicy – Zagrzeb pochodzi wg legendy od słów chorwackiego króla Domislava ( podobno w każdym mieście jest plac lub ulica jego imienia), który do spotkanej pięknej dziewczyny rzekł: „Zagrebi mi vodiczku!” (Naczerp mi wody!). Sami się przekonaliśmy, jak język chorwacki jest bardzo podobny do polskiego… Łączy nas więcej – Chorwaci sto lat wcześniej od nas przyjęli chrzest. Tak jak my kochają i wielką estymą darzą Jana Pawła II, uważając za „swojego” papieża. Są mu wdzięczni za to, że w 1991 r. Stolica Apostolska bardzo się zaangażowała w dyplomatyczną obronę niepodległości Chorwacji. Zaraz po południu wjeżdżaliśmy do Bośni i Hercegowiny, gdzie walutą jest kuna i lipa(grosz), której nazwa pochodzi od kunich skórek, którymi niegdyś powszechnie handlowano. Do Medjugorie, którego nazwa oznacza „międzygórze”, dotarliśmy na 18.00. To urocze miasteczko, które do niedawna było małą wioską, położoną malowniczo u podnóża dwóch gór: Podbrdo i Kriżevac. Na pierwszej z nich 24 czerwca 1981r. doszło do objawienia się Matki Bożej szóstce dzieci: Ivanowi, Vicce, Mariji, Jokovowi, Mirjanie i Ivance. Pierwszym trojgu objawia się Ona do dziś prawie codziennie, wzywając cały świat do modlitwy i nawrócenia; przekazuje też liczne orędzia, w których zachęca do pogłębienia życia wiary i życia sakramentalnego, do lektury Pisma Świętego, oraz wszelkiej pobożnej praktyki, do pokuty oraz oddania swojego życia Jezusowi. Po ulokowaniu się w wygodnym trzygwiazdkowym hoteluOroi zjedzeniu obiadokolacji, pobiegliśmy co prędzej przywitać się z naszą Gospą, Kraljicą Mira – jak mówią Bośniacy i Chorwaci – czyli Panią, Królową Pokoju. Właśnie przy ołtarzu polowym za pięknym kościołem św. Jakuba, zaczynała się msza św. Dzięki zabranym z kraju słuchawkom i radiu w komórce, mogliśmy wysłuchać homilii w rodzimym języku, podobnie jak wszyscy zagraniczni pielgrzymi, którzy zapełniali olbrzymi plac pod gołym niebem. Ta msza, modlitwa uwielbienia, różaniec i adoracja Najświętszego Sakramentu były dla nas wszystkim niesamowitym przeżyciem. Tam powietrze wypełnione było gorącą atmosferą modlitwy tylu tysięcy ludzi mówiących wszystkimi językami świata. I te śpiewy… Śpiewy nie tylko podczas Eucharystii, ale i na placu, przy figurze Maryi, gdzie gromadzili się wieczorem i w nocy głównie Polacy, grając na gitarach i innych instrumentach, śpiewając polskie pieśni maryjne, trzymając się za ręce, a nawet tańcząc. Ten obraz zostanie nam w pamięci na zawsze… Przy kolacji dowiedzieliśmy się, że nazajutrz wyruszy Pielgrzymka Pokoju z klasztoru Franciszkanów do Medugorje i, chcąc w niej wziąć udział, musimy wstać o piątej rano.
Niedziela 24 czerwca
Dzisiaj, w 37 rocznicę objawień wczesnym rankiem wyruszamy autokarem do klasztoru Franciszkanów oddalonego ok. 15 km, aby stamtąd iść pieszo do Medjugorie, w którym dziś mamy odpust. Pielgrzymi z różnych krajów powiewają swoimi flagami, śpiewają pieśni w swoich językach. Przez trzy i pół godziny marszu odmawiamy też wszystkie części różańca, parę dziesiątek również w języku polskim. Jest upał – o godzinie 8.00 słońce jest już wysoko i pali niemiłosiernie. Polaków jest najwięcej, obok nas Japończycy, Niemcy, Amerykanie. Idziemy wśród pól, łąk, na których widzimy czasem groby zabitych podczas niedawnej wojny domowej. Wokół słychać koncerty cykad, intensywniej brzmiących niż nasze świerszcze. Przechodzimy obok winnic, gajów oliwnych, figowców; w przydomowych ogrodach rosną karłowate palmy. Mieszkańcy okolicznych wiosek okazują się bardzo gościnni – częstują nas owocowymi napojami i wodą. Zmęczeni, docieramy wreszcie do Medjugorie, ofiarując nasz trud pielgrzymi w intencjach naszych rodzin i wszystkich, którzy prosili nas o modlitwę. Po śniadaniu i krótkim odpoczynku wyruszamy do klasztoru Franciszkanek na mszę św. Potem zwiedzanie z przewodnikiem SantuariumKrólowej Pokoju i wyruszamy wreszcie na Górę Objawień. To wysoki szczyt, do którego prowadzi kręta droga, usłana głazami wapiennymi i kamieniami ocharakterystycznym, kremowo-brązowym odcieniu. W samo południe docieramydo białej figury Pięknej Pani, która ukazała się dzieciom 24 czerwca o godzinie 18.40. Jest otoczona metalowym ogrodzeniem, wyciąga rękę, w którą ktoś włożył pęk róż… Spędzamy pół godziny na żarliwej modlitwie, klęcząc u stóp Królowej Pokoju, pośród tego kamiennego pustkowia. Cykady i modlitwa ludzka. W dali, wśród skał – drewniany zadaszony krzyż – Bóg i Jego Matka.Na szlaku różańcowym wokół Góry Objawień są ustawione płaskorzeźby przedstawiające Radosne i Bolesne Tajemnice Różańca – dzieło prof. CarmelaPuzzolo z Florencji. Bardzo trudne, kamieniste zejście, ale to jeszcze nie koniec tego bogatego dnia – po południu jedziemy do Wspólnoty Cenacolo, która działa w Medjugorie od 1991r. Jest to miejsce przeznaczone dla ludzi uzależnionych, którzy pragną wyzwolić się ze swego zniewolenia. O swojej pracy we wspólnocie opowiada nam Włoch – brat zakonny pracujący z młodymi ludźmi trafiającymi do tej wspólnoty. Twierdzi, że najlepszym lekarstwem dla nich jest modlitwa i praca. Narkomanię powoduje brak miłości! W kaplicy, w której codziennie modlą się ci młodzi, zagubieni ludzie, uwagę naszą przykuwa wysoki krzyż z Chrystusem, mającym naturalne, długie, zakrwawione włosy. Od włoskiego zakonnika dostajemy obrazki z tym właśnie ubiczowanym Jezusem w cierniowej koronie, który umiera na naszych oczach… Trudno nam uwierzyć, że jednego dnia może się wydarzyć tak wiele, a przecież przed nami wieczór, podczas którego, jak co dzień w Medjugorie, uczestniczymy jeszcze w różańcu na placu przed kościołem św. Jakuba, modlitwie uwielbienia i adoracji Najświętszego Sakramentu. W międzyczasie biegniemy do hotelu, żeby obejrzeć choć drugą połowę meczu Polska-Kolumbia, ale załamani wynikiem, wracamy do kościoła na nocne czuwanie przy Matce Najświętszej. Polacy, nic się nie stało, pewnie modlitwy za mało…
Poniedziałek 25 czerwca
Po śniadaniu, trochę niewyspani, ruszamy na Kriżevac – drugie wzniesienie w Medjugorie o wysokości 520 m n.p.m., na którego szczycie w 1934 r. mieszkańcy tej wioski wybudowali biały, betonowy krzyż, upamiętniający 1900 rocznicę Męki Pańskiej.Na przecięciu jego ramion zostały umieszczone relikwie krzyża Jezusa przekazane przez władze watykańskie, a stacje drogi krzyżowej wykonane z brązu przez wspomnianego wyżej włoskiego artystę CarmeloPuzzolo. Droga na szczyt jest jeszcze trudniejsza niż wiodąca na Górę Objawień, ale ze zdumieniem zauważamy wielu ludzi wspinających się po ostrych kamieniach … boso. Przy każdej stacji słuchamy Słowa Bożego i rozważań naszego kapłana. Już piętnasta stacja i modlimy się żarliwie przy Krzyżu Pańskim, wokół którego roztacza się zachwycająca panorama Medjugoriai całego kantonu hercegowińsko-neretwiańskiego. Tego dnia mamy jeszcze w planie wyjazd do Mostaru – średniowiecznegomiasta- twierdzy,założonego przez Turków, które w XIX w. przeszło pod panowanie Austro-Węgier, a po I wojnie światowej weszło w skład Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, późniejszej Jugosławii.Od marca 1992 Mostar znajdował się w granicach niepodległej Bośni i Hercegowiny. Jednak w maju 1992 rozpętały się bratobójcze walki, zakończone w 1994r.zawieszeniem broni pomiędzy Chorwatami i Bośniakami. Od tego czasu miasto, pod nadzorem międzynarodowym, pozostaje podzielone na dwie niechętne sobie części – bośniacką (muzułmańską) i chorwacką, ślady wojny są jednak wciąż wyraźnie widoczne w postaci zburzonych przez bomby budynków, czy zniszczonych pociskami artyleryjskimielewacji bloków mieszkalnych. Jesteśmy zachwyceni starówką Mostaru, którego nazwa znaczy: „strażnicy mostu”. A rzeczony most na rzeką Neretwą, dawniej drewniany, dziś betonowy, jest tak piękny, że obowiązkowo robimy sobie z nim zdjęcia, tym bardziej, że od czasu do czasu, za 25 euro skaczą do niego „frajerzy” (tak w miejscowym języku nazywa się młodych chłopców, kawalerów). Zwiedzamy też jeden z dwóch zachowanych po wojnie meczetów –Tabacica i spacerujemy wąskimi uliczkami Mostaru, słuchając opowieści młodziutkiej przewodniczki Polki, która tu mieszka. To ona poleca nam lokalne chorwackie danie –cevapcici, czyli wołowe mięso mielonegrilowane w formie kiełbasek, podane z sałatką grecką, sosem tzatziki i chlebkiem pita. Jest pyszne, podobnie jak lody, które można tu kupić – 2, a nawet 3 gałki za 1 euro. Wąskie uliczki wyłożone kamiennymi, wyślizganymi przez nogi turystów, płytami, zastawione są niezliczoną liczbą straganów z pamiątkami, wśród których buszujemy przez półtorej godziny.Gdy jesteśmy już w autokarze,pilot opowiada, że w Mostarze, jak zwykle, wszędzie słychać było Polaków i w pewnej grupie pielgrzymów wydał mu się znajomy ksiądz, zapytał więc kilku kobiet: „- Skąd jesteście? – Z Polski – zabrzmiała odpowiedź. – A ksiądz skąd? – Też z Polski!” Towesołe qui pro quo i nasz gremialny śmiech daje mu asumpt do przytoczenia kolejnej anegdoty: Student medycyny przychodzi na egzamin. Profesor pyta:- Gdzie znajduje się serce? – W klatce piersiowej – pada odpowiedź.- Myli się pan, odpowiada głosem nieznoszącym sprzeciwu profesor– w worku osierdziowym. Pała! Zdesperowany student, wypala na odchodne egzaminatorowi: – To tak, jakbym na pytanie, gdzie pan jest, odpowiedział, że jest pan nie w sali egzaminacyjnej, tylko w gaciach!
Po powrocie do Medjugorie czeka na nas obiadokolacja, po której, jak co dzień biegniemy na wieczorną mszę św. do Sanktuarium Królowej Pokoju, gdzie wraz z tłumami pielgrzymów z całego świata spędzamy kilka godzin na modlitwie i wspólnym śpiewie. Jesteśmy już niemal na półmetku, przed nami jeszcze cztery dni pielgrzymki…(c.d.n)
Małgorzata Bębenek
Poświęcenie wznowienia budowy Hospicjum Matki Teresy z Kalkuty
Dnia 12-go lipca w godzinach przedpołudniowych w obecności Marszałka Świętokrzyskiego Adama Jarubasa, Radnego Sejmiku Wojewódzkiego Mieczysława Sasa, Burmistrza Miasta i Gminy Waldemara Sikory, Starosty Buskiego Jerzego Kolarza, Jarosława Zatorskiego Koordynatora budowy hospicjum z ramienia Burmistrza oraz Mariana Jaworskiego Prezesa Fundacji Gospodarczej p.w. Św. Brata Alberta z Kielc oraz w Obecności Wykonawcy odbyło się poświecenie nowego etapu prac budowy Hospicjum. Stało się to dzięki środkom przyznanym przez Urząd Marszałkowski. Mamy nadzieje, że zaangażowanie się tylu osób w tej niezwykle ważnej sprawie zapewni na dynamiczny postęp prac przy obiekcie.
Ks. Marek Podyma